Próby sztucznego rozrodu węgorza, eel (Anguilla anguilla)

Wydarzenia w tematyce ochrony środowiska.
Awatar użytkownika
cormoran
Posty:61
Rejestracja:07 gru 2016, 9:25
Próby sztucznego rozrodu węgorza, eel (Anguilla anguilla)

Post autor: cormoran » 15 gru 2016, 10:58

WIELKI SUKCES CZY WIELKA AFERA Z WĘGORZEM W TLE.

Czy olsztyński projekt rozrodu węgorza to sukces, jak donoszą media, czy humbug, jak twierdzą szefowie specjalistycznych instytutów naukowo-badawczych? Warto wiedzieć, bo poszły na to grube pieniądze.

Wydział Ochrony Środowiska i Rybactwa (WOŚiR) Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego mieści się w Olsztynie. Pracuje na nim „Osobowość roku Warmii i Mazur 2011” prof. Dariusz Kucharczyk, któremu rozgłos przyniosły podjęte niedawno prace nad sztucznym rozrodem węgorza. Naprzeciwko WOŚiR siedzibę ma Instytut Rybactwa Śródlądowego (IRS) z 60-letnią tradycją. Od pierwszych medialnych doniesień o dokonaniach zespołu prof. Kucharczyka pracownicy IRS regularnie odbierają telefony hodowców, którzy chcą zainwestować w węgorze i pomylili placówki badawcze. Prof. Bogdan Zdanowski, dyrektor IRS, ma dylemat – rozwiewać nadzieje czy milczeć. Bo wie, że od węgorzowego in vitro daleka droga do węgorzyków zdatnych do hodowli. Tomasz Linkowski, dyrektor Morskiego Instytutu Rybackiego (MIR) w Gdyni (90 lat tradycji), mówi o marnowaniu pieniędzy w spektakularny sposób.

Projekt prof. Kucharczyka nosi tytuł „Innowacje w akwakulturze ryb ze szczególnym uwzględnieniem biotechniki rozrodu ryb”. Ma charakter pilotażowy, co oznacza, że w finale jest przewidziane wdrożenie. Na projekt ten z – finansowanego częściowo przez UE – Programu Operacyjnego Ryby przyznano 33 mln zł, czyli ponad połowę puli na rybne nowinki. Resztę rozdzielono na 9 innych projektów, 19 pomysłów nie uzyskało finansowania. Pilotaż olsztyński, prócz węgorza, obejmuje jeszcze 10 innych gatunków ryb. Ale ich rozród, zarówno naturalny jak i sztuczny, został już zbadany, opracowany. Gatunki te nie mają większego znaczenia gospodarczego. Są istotne dla amatorów wędkowania. Właśnie węgorz był główną atrakcją projektu prof. Kucharczyka – przynętą pozwalającą złowić wielkie pieniądze. Dużą ich część przeznaczono na doposażenie uczelni (od specjalistycznej aparatury poczynając, a na laptopach i telefonach komórkowych kończąc). Aż jedną piątą postanowiono wydać na promocję.

Węgorz europejski jest rybą poszukiwaną, drogą, do tego zagrożoną wyginięciem. W 2007 r. gatunek został objęty ochroną, a w 2011 r. UE wprowadziła ograniczenia w handlu. Wcześniej młode węgorzyki na wielką skalę kupowali do hodowli Chińczycy. W Polsce projekt ochrony węgorza za unijne pieniądze realizują pospołu IRS i MIR. Ochrona polega głównie na kupowaniu narybku za granicą i wpuszczaniu go do naszych wód. Narybek pochodzi z rozrodu naturalnego, który odbywa się hen, w rejonie Morza Sargassowego. Dorosłe węgorze, także te z Polski, docierają tam po półtorarocznej wędrówce, by odbyć tarło, po którym giną. Ich potomstwem są larwy. Niesione przez Golfstrom po 2–3 latach docierają do wybrzeży Europy. Po drodze przechodzą różne metamorfozy, by w końcowym etapie przybrać postać tzw. węgorza szklistego. Dopiero on nadaje się do hodowli.

Próby sztucznego rozrodu naukowcy z różnych krajów podejmują od dziesięcioleci, ale nikomu nie udało się uzyskać narybku zdolnego do samodzielnego życia. Najbardziej zaawansowani Duńczycy uzyskali tyle, że ich larwy z in vitro przeżyły kilkanaście dni. Póki starczyło żółtka z jaja, z którego się wylęgły. Tej bariery żaden badacz dotąd nie przeskoczył. Natrafili na nią także naukowcy z Japonii, którzy pracowali nad węgorzem japońskim (inny gatunek). Tu larwy też nie chciały jeść. Po 20 latach udało się im dobrać karmę – sproszkowane żółtka jaj rekina. Dochowali się węgorza szklistego. Nie otwarło to jednak drogi do hodowli – konwencja chroniąca zagrożone gatunki zakazuje tego rodzaju diety w hodowli.
Gdyby olsztyńskie „Innowacje w akwakulturze ryb” oznaczały upragniony przełom, byłyby warte przyznanych im pieniędzy. Jednak przedstawiciele IRS, MIR oraz Departamentu Rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa mówią jednym głosem – projekt pełen jest niedopowiedzeń, w istocie nie obiecuje niczego.

Decyzje dotyczące finansowania projektów w ramach PO Ryby zapadają w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) podległej, podobnie jak IRS i MIR, resortowi rolnictwa. W PO Ryby przy rozdziale pieniędzy obowiązuje tzw. system olimpijski, czyli zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Nie ma merytorycznego gremium, które pochyliłoby się nad złożonymi do ARiMR wnioskami, dokonało wyboru najlepszych pomysłów. Przy wcześniejszym rozdaniu (2004–06) był Komitet Sterujący, który uczestniczył w dzieleniu pieniędzy. Potem z niego zrezygnowano i ARiMR stała się jedyną dysponentką funduszy.

ARiMR nie musi się znać na rybach. W podjęciu decyzji ma jej pomóc opinia fachowców dotycząca analizy naukowej projektu. Jakie wymogi ma spełniać taka opinia, określa rozporządzenie ministra rolnictwa z 2009 r. Wydaje ją – czytamy w rozporządzeniu – „instytut naukowo-badawczy prowadzący działalność w zakresie rybołówstwa morskiego lub rybactwa śródlądowego lub przetwórstwa produktów rybnych”. Instytuty nie zostały wymienione z nazwy, ale zarówno Janusz Wrona, wicedyrektor Departamentu Rybołówstwa, jak i Kazimierz Plocke, wiceminister rolnictwa odpowiedzialny za działkę rybną, są pewni, że wymóg ten spełniają tylko IRS i MIR. Przy czym o węgorzu i rybach słodkowodnych więcej wiedzą w IRS. Choć prof. Dariusz Kucharczyk IRS ma przez ulicę, w styczniu 2010 r. zwrócił się o opinię do MIR. Dyrektor Linkowski odmówił, wskazując na IRS jako bardziej kompetentny, zwłaszcza że w grę wchodzi tak kosztowny projekt. Nie ustąpił, mimo telefonicznych namów ze strony prof. Kucharczyka, a potem także wysokiego rangą urzędnika Ministerstwa Rolnictwa.

Prof. Zdanowski, dyrektor IRS, o projekcie zza miedzy dowiedział się od dyrektora MIR. Przy okazji odkrył, że prof. Kucharczyk bez jego wiedzy zaangażował do projektu trzech pracowników IRS, a sam IRS potraktował jako współwykonawcę projektu. Dyrektor Zdanowski natychmiast oprotestował to w piśmie do rektora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Pozostało bez odpowiedzi.

Prof. Kucharczyk recenzenta poszukał w Krakowie. Został nim Instytut Zootechniki, też podległy Ministerstwu Rolnictwa. Instytut koncentruje się na takich zwierzętach jak krowy, świnie, konie, kozy i owce. Jego dyrektor do spraw nauki nie przypomina sobie, by wcześniej opiniowali jakiś projekt związany z rybami. Ale nic to. Nie widzi przeciwwskazań. Mają wśród swej kadry fachowca, który badając ryby zrobił doktorat. W finale ARiMR podparła się stanowiskiem prawnika, który na podstawie wywodu, że ryba to też zwierzę, uznał, iż wszystko gra.

Dyrektor Wrona opinię Instytutu Zootechniki postrzega jako zdawkową i powierzchowną. – Nawet jeśli projekt nie był dopracowany, to opinia nie musiała być negatywna – tłumaczy. – Mogła zawierać wskazówki, co beneficjent powinien zrobić, aby wniosek spełniał wymogi stawiane projektom pilotażowym, które muszą się zakończyć wdrożeniem. Tego zabrakło. W takim kształcie projekt nie powinien zyskać finansowania.

Wkrótce po tym, jak prof. Kucharczyk wraz z zespołem zabrał się do pracy, w mediach pojawiły się doniesienia o niebywałym sukcesie. Od „Wiadomości Uniwersyteckich” i „Gazety Olsztyńskiej”, przez „Rolnika Dzierżawcę”, „Przegląd Rybacki”, „Fakt”, „Przegląd”... Gazety pisały: „rewolucyjne dokonanie naukowców z Olsztyna”, „ta sztuka nie udała się jeszcze nikomu”, „przełomowe odkrycie”, „region może się stać prawdziwym zagłębiem węgorzowym”. Za gazetami chwałę badacza z Kortowa poniosły w świat portale internetowe. Po pierwszych chwalbach na łamach „Gazety Wyborczej” odezwał się niedowiarek prof. Jan Marcin Węsławski z Instytutu Oceanologii PAN. „Obiecywanie sukcesu w skrajnie trudnym biotechnologicznym zadaniu bez widocznego dorobku w tej dziedzinie jest bezczelnością. A jak nazwać finansowanie tej bezczelności?” – pytał retorycznie. Jego głos utonął w falach nowych doniesień – tym razem o wyróżnieniach: „Osobowość roku”, nominacja do nagrody miesięcznika „National Geographic Traveler”.

Swoje robią też środki przewidziane na promocję projektu (20 proc. jego wartości). Opromieniony sławą prof. Kucharczyk wraz z wystawą kilkudziesięciu fotogramów „Węgorz – rozród kontrolowany” objeżdża miasta i miasteczka (Iława, Kętrzyn, Kisielice, Mrągowo). Opowiada o badaniach i zachęca młodzież do studiowania na UWM. Konterfekt profesora otwiera komiks poświęcony węgorzowemu in vitro. W komiksie pani węgorzowa z czerwonymi usteczkami i kokardą zdradza panu węgorzowi w czapce bejsbolówce, że chciałaby mieć dzieci. On się nie pali, piętrzy przeszkody. W stadle dochodzi do cichych dni. Ale na drodze pary stają naukowcy z UWM. Stymulują oboje do rozrodu bez wyprawy na Morze Sargassowe. Wykluwają się larwy. Przechodzą metamorfozy aż do postaci węgorza szklistego. Pan węgorz entuzjastycznie woła: „Jestem ojcem!!”.

Dobra nowina nie ominęła nawet „Wiadomości Rybackich” – periodyku wydawanego przez MIR. W numerze 7/8 z 2012 r. ukazał się artykuł sponsorowany przez ARiMR. Wynika z niego, że Polska jest na dobrej drodze do tego, by stać się potentatem w hodowli węgorza. Choć za treść tekstów sponsorowanych redakcje nie ponoszą odpowiedzialności, dyrektor Linkowski chętnie by wymazał tę publikację z łamów. A to nic przy panegiryku, który od lipca 2012 r. widnieje na stronie internetowej ARiMR: „Węgorz z probówki – wielki sukces ichtiologów z Kortowa sfinansowany przez ARiMR z PO Ryby 2007–2013”. Mowa tu o osiągnięciu, które „poruszyło cały świat”. „Rezultaty badań prowadzonych w Kortowie – czytamy – pozwalają mieć nadzieję, że uda się dostarczyć te smaczne ryby na stoły ceniących je smakoszy, nie niszcząc przy tym zasobów zmniejszającej się populacji węgorzy żyjących w naszych jeziorach czy rzekach”. W ARiMR twierdzą, że ten optymizm opierają na zapewnieniach badaczy z Olsztyna.

Po takiej lekturze łatwo zrozumieć ekscytację hodowców, ale zupełnie nie wiadomo, jak potraktować ostrzeżenia płynące z MIR, IRS i Departamentu Rybołówstwa. Może to tylko pokłosie sporu kompetencyjnego, urażonych ambicji? Może na końcu projektu, jak w komiksie, jest jednak węgorz szklisty?

Z dokumentów niewiele da się wyczytać. Medialne doniesienia najciekawszą kwestię larw i ich losu albo pomijają, albo sugerują, że larwy żyją i tyją. Jedyne wyjście – sprawdzić u źródła, u prof. Dariusza Kucharczyka. Profesor dystansuje się od gazetowych rewelacji – albo dziennikarze w ogóle z nim nie rozmawiali, albo rozmawiali i napisali coś innego, niż mówił. Z entuzjazmem opowiada o życiu węgorzy, o nowych, lepszych środkach hormonalnych, które zastosował. O temperaturze wody. O różnych hipotezach do sprawdzenia. I dlaczego badacze z Olsztyna są lepsi od innych zespołów. O zaskoczeniu, że uzyskali gamety, a nawet larwy już przy pierwszym podejściu. Nie byli na to przygotowani. Nie ciągnęli tego dalej. Co stało się z larwami? Na uczelni nie było warunków, profesor trzymał je w akwariach w domu. Tu wątek się rwie.

Teraz warunki już są – uczelnia dorobiła się Centrum Akwakultury (luty 2012 r.). Ale przy drugiej serii badań chodziło o sprawdzenie działania różnych środków hormonalnych. Dopiero celem trzeciej serii ma być uzyskanie wysokiej jakości ikry, z niej larw, które naukowcy spróbują karmić. Czyli w istocie dopiero wtedy się okaże, czy nasi badacze doścignęli innych. W projekcie w ogóle nie ma węgorza szklistego, czyli tego zdolnego do samodzielnego życia. Profesor nikomu go nie obiecywał. Bo na etapie między larwą a węgorzem szklistym jest jeszcze więcej niewiadomych niż w fazie rozrodu. To rzecz na następne projekty. A wdrożenie? Pięć gospodarstw rybackich współpracujących z naukowcami będzie się uczyło, jak wywołać węgorzowe tarło, mimo że dalsze fazy cyklu życiowego larw nie są opanowane? Jak z opowiadania Mrożka.

Jeśli z innymi projektami badawczymi sprawy mają się podobnie, to nic dziwnego, że Polska jest jednym z najmniej innowacyjnych państw UE. Przynęta okazała się skuteczna. Sieć, przez którą przechodzą unijne fundusze – dziurawa. A zalewa promocyjno-medialna – mętna. Dyrektor Wrona obawia się, że w finale może jeszcze zaistnieć problem zwrotu unijnej pomocy. Czas się zastanowić, co robić, żeby uniknąć takich historii w przyszłości, przy następnym rozdaniu pieniędzy na rybne innowacje. I oby jedynym odpowiedzialnym nie okazał się ów prawnik, który uznał, skądinąd trafnie, że ryba też zwierzę.
1BREATH 1SHOT 1KILL
Awatar użytkownika
Bartosz Be
Posty:135
Rejestracja:02 gru 2016, 21:50
Lokalizacja:Wrocław

Re: Próby sztucznego rozrodu węgorza, eel (Anguilla anguilla)

Post autor: Bartosz Be » 15 gru 2016, 11:27

Cóż, wygląda na to, że jestem kolejnym naiwnym... :roll: Też się kiedyś cieszyłem z tego "przełomu".
Jarek Andrzejewski
Posty:48
Rejestracja:05 gru 2016, 11:55

Re: Próby sztucznego rozrodu węgorza, eel (Anguilla anguilla)

Post autor: Jarek Andrzejewski » 15 gru 2016, 11:44

Myślę, że ten fragment oddaje istotę "publicznego" finansowania takich "projektów":

"Na projekt ten /.../ przyznano 33 mln zł/.../ Dużą ich część przeznaczono na doposażenie uczelni (od specjalistycznej aparatury poczynając, a na laptopach i telefonach komórkowych kończąc). Aż jedną piątą postanowiono wydać na promocję."

Jak to pisze mój ulubiony felietonista: "z samego kurzu, jaki podnosi się przy przeliczaniu takich pieniędzy, można wykroić mnóstwo fortun wystarczających na założenie starych rodzin" :)

Podejrzewam, że wybór tych, którzy przytulą 6-7mln na promocję nie był przypadkowy i wcale nie mam pewności, że ich fachowość i skuteczność była najwazniejszym kryterium.
okaBaka
Posty:16
Rejestracja:06 gru 2016, 15:54
Lokalizacja:Trzebnica

Re: Próby sztucznego rozrodu węgorza, eel (Anguilla anguilla)

Post autor: okaBaka » 21 gru 2016, 10:39

samo życie...
ODPOWIEDZ