Fot. Obóz szkoleniowy płetwonurków NKBP
w Olsztynie /1962/ nad Jeziorem Narie
Po wielu rozmowach i dyskusjach udało się namówić naszego kolegę, honorowego członka SSP, Jana Więcławskiego do podzielenia się swoją ogromną wiedzą na temat historii tego pięknego sportu jakim jest Łowiectwo Podwodne. Jan sam w sobie jest niesamowitą skarbnicą wiedzy a do tego gromadzi od lat materiały, które miejmy nadzieję przerodzą się w niedługim czasie w książkę. Dzisiaj polecamy Wam poniższy artykuł, który jest "jaskółką" całej serii artykułów o HISTORII ŁOWIECTWA PODWODNEGO W POLSCE. Planujemy wydzielić na naszym portalu miejsce gdzie na stałe zagoszczą tak ważne informacje nie tylko dla każdego nowego adepta tej dyscypliny. Zapraszamy do lektury.
Łowiectwo podwodne w Polsce ma swoją długą tradycję – już w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku wielu ludzi w naszym kraju próbowało łowić ryby pod wodą, używając różnego rodzaju narzędzi połowowych. Jednakże nie da się dzisiaj precyzyjnie określić okresu, który by dokładnie wskazywał na początek łowiectwa podwodnego w naszym kraju. Sprawa okazała się nie taka prosta, biorąc pod uwagę fakt, że łowiectwo podwodne w Polsce było zakazane, stąd brak jakiejkolwiek dokumentacji umożliwiającej, chociaż w przybliżeniu, określić początki łowiectwa podwodnego. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że łowca podwodny nurkując z zatrzymanym oddechem, nie używając pod wodą aparatów do oddychania, musiał posiadać odpowiedni sprzęt do ochrony termicznej ciała, jak i sprzęt niezbędny do samego polowania. W latach pięćdziesiątych, aż do lat osiemdziesiątych, polscy łowcy podwodni natrafiali na bariery, które ograniczały znacząco rozwój polowania pod wodą. Łowcy podwodni, jak zresztą całe społeczeństwo, nie mogli posiadać dewiz niezbędnych do zakupu zachodniego sprzętu, nie bez znaczenia były również niekorzystne relacje kursowe. Poważną barierą były także trudności w uzyskaniu zezwolenia na turystyczne wyjazdy za granicę /paszport/ jak i zakaz posiadania kusz do łowiectwa podwodnego, które były traktowane na równi z bronią palną, tym samym wymagały specjalnych pozwoleń. W tym czasie łowcy podwodni radzili sobie sami, konstruując i produkując sprzęt ABC jak i różnego rodzaju kusze do podwodnych łowów.
Na jednym z wyjazdów łowieckich poznaliśmy właściciela gospodarstwa rybackiego, który nie tylko bardzo serdecznie nas przyjął ale także rozpoczął z nami bardzo ciekawą dyskusję dotycząca profesjonalnego gospodarowania zasobami na wodach śródlądowych oraz o życiu wszystkich stworzeń związanych z jeziorami i rzekami. Na naszą prośbę Pan Andrzej Abramczyk, bo tak się nazywał nasz gospodarz, przekazał nam napisany przez siebie artykuł, który przedstawia gospodarowanie wodami z punktu widzenia profesjonalnego rybaka. Panu Andrzejowi serdecznie dziękujemy za materiał i czekamy na kolejne (może o okoniach), a wszystkich zapraszamy do lektury.
System rybactwa w wodach płynących (rzeki, jeziora i zbiorniki zaporowe) opiera się na prowadzeniu racjonalnej gospodarki rybackiej przez osoby prawne i fizyczne na podstawie umów zawieranych ze Skarbem Państwa reprezentowanym obecnie przez Dyrektorów Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej (wcześniej Agencję Nieruchomości Rolnych/AWRSP). Użytkownik rybacki prowadzi swoją działalność w oparciu o operat rybacki, który obowiązkowo musi być aktualizowany i zaopiniowany przez wyznaczone rozporządzeniem MRiRW jednostki naukowe, przedstawicieli GDOŚ i samorządu wojewódzkiego. Jego działalność, oprócz zwykłych organów (przykładowo Urząd Skarbowy, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Państwowa Inspekcja Pracy, Sanepid, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, Najwyższa Izba Kontroli) podlega dodatkowo kontroli między innymi:
Obie edycje V Drużynowych Mistrzostw Polski w Łowiectwie podwodnym już za nami.
Młodzi, przystojni, wysportowani. Setki godzin poświęconych na treningi, musiało dać zamierzony efekt. Punktowa dominacja nad rywalami.
ZIMORODKI w składzie Maciej Dobek, Denis Ignatchenko, Mirosław Pawliszyn, Drużynowymi Mistrzami Polski w Łowiectwie Podwodnym 2019 r.
Drugie miejsce zajęła drużyna Hunter Sub 1 w składzie: Krzysztof Cybulski, Krzysztof Mazurek i Marek Ziomek.
Trzecie miejsce zajęła drużyna Polska Północna w składzie Bogusław Marczak, Jan Więcławski.
W majowej wyprawie na wyspę wyspę Langeland wzięli udział Sebastian Tabaczyk, Krzysztof Cybulski, Maciej Jaworski, Marek Ziomek, Grzegorz Cybulski, Jacek Malinowski i Michał Paczkowski.
Czterodniowy trening umożliwił osiągnięcie dobrych miejsc w dwódniowych późniejszych zawodach Langeland Cup 2019.
W galerii prezentujemy zdjęcia uczestników tej wyprawy i zawodów.
Od trzech lat w stolicy Danii - Kopenhadze, na cieśninie Oresund, która dzieli Szwecję i Danię, odbywają się zawody Scorpena Cup zyskujące z roku na rok coraz większą popularność. Pojechaliśmy na te zawody w mocnym składzie, a dokładniej w dwóch drużynach: pierwsza - Grzegorz Gołąbek, Jacek Malinowski, Marek Ziomek oraz druga - Krzysztof Cybulski, Filip Kacprzak i ja.
Scorpena Cup to zawody jednodniowe. Polowanie odbywa się z wykorzystaniem łodzi, na duńskim terytorium cieśniny Oresund, na północ od mostu łączącego Kopenhagę i szwedzkie Malmo. Każda 3 osobowa drużyna dysponuje własną łodzią, a podczas polowania, ze względów bezpieczeństwa, w każdym momencie na pokładzie musi znajdować się minimum jedna osoba.
W tym roku na Scorepna Cup wystartowało aż 107 zawodników i zawodniczek, w 35 trzyosobowych drużynach, bez podziału na kategorie.
Uczestnicy reprezentowali aż 15 państw z całego świata: Danię, Szwecję, Norwegię, Finlandię, Polskę, Łotwę, Rosję, Hiszpanię, Włochy, Francję, Republikę Południowej Afryki, Wielką Brytanię, Australię, Kubę oraz USA.
Relację z rundy jesiennej Drużynowych Mistrzostw Polski zacząć należy od podziękowań dla Prezesa. Grzesiu, gdyby nie twoje kilkumiesięczne dręczenie mojej osoby, niniejsza relacja pewnie nigdy by nie powstała :-)!
Rokowania, przed tymi zawodami nie były pomyślne, biorąc pod uwagę wyniki rundy wiosennej. W klasyfikacji drużynowej nasz team HunterSub2 zajmował piąte miejsce, w klasyfikacji indywidualnej było jeszcze gorzej :-(. Aż szkoda wspominać!!!!! Widoki na pudło były mizerne. Na szczęście w sporcie wszystko jest możliwe, a że żołnierz nigdy się nie poddaje i walczy do samego końca - runda jesienna przyniosła nieoczekiwany zwrot akcji.
Wracając jednak do początku, wyprawę na zawody zacząłem od odwiedzenia grobu naszego kolegi, Piotrka Kurowskiego, dla którego terenami łowieckimi były okoliczne jeziora, między innymi Ińsko i Woświn, które jak się później okazało, były areną zmagań łowców biorących udział w tych mistrzostwach. Przyjazd, szybkie zakwaterowanie w ośrodku wypoczynkowym Woświn i już można było wpaść w wir żartów i opowieści łowieckiej braci. Zawsze cieszy widok starych kompanów. Jak zawsze wieczorem odbyła się odprawa, na którą każdy czeka z niecierpliwością, by dowiedzieć się na którym akwenie odbędzie się rywalizacja. W tym roku, ze względu na słabą widoczność jeziora Woświn, padło na Ińsko. Był to dobry znak, bo Ińsko bywa dla mnie łaskawe. Jak się później okazało, tym razem również mnie nie zawiodło.