
Obie edycje V Drużynowych Mistrzostw Polski w Łowiectwie podwodnym już za nami.
Młodzi, przystojni, wysportowani. Setki godzin poświęconych na treningi, musiało dać zamierzony efekt. Punktowa dominacja nad rywalami.
ZIMORODKI w składzie Maciej Dobek, Denis Ignatchenko, Mirosław Pawliszyn, Drużynowymi Mistrzami Polski w Łowiectwie Podwodnym 2019 r.
Drugie miejsce zajęła drużyna Hunter Sub 1 w składzie: Krzysztof Cybulski, Krzysztof Mazurek i Marek Ziomek.
Trzecie miejsce zajęła drużyna Polska Północna w składzie Bogusław Marczak, Jan Więcławski.

W majowej wyprawie na wyspę wyspę Langeland wzięli udział Sebastian Tabaczyk, Krzysztof Cybulski, Maciej Jaworski, Marek Ziomek, Grzegorz Cybulski, Jacek Malinowski i Michał Paczkowski.
Czterodniowy trening umożliwił osiągnięcie dobrych miejsc w dwódniowych późniejszych zawodach Langeland Cup 2019.
W galerii prezentujemy zdjęcia uczestników tej wyprawy i zawodów.

Od trzech lat w stolicy Danii - Kopenhadze, na cieśninie Oresund, która dzieli Szwecję i Danię, odbywają się zawody Scorpena Cup zyskujące z roku na rok coraz większą popularność. Pojechaliśmy na te zawody w mocnym składzie, a dokładniej w dwóch drużynach: pierwsza - Grzegorz Gołąbek, Jacek Malinowski, Marek Ziomek oraz druga - Krzysztof Cybulski, Filip Kacprzak i ja.
Scorpena Cup to zawody jednodniowe. Polowanie odbywa się z wykorzystaniem łodzi, na duńskim terytorium cieśniny Oresund, na północ od mostu łączącego Kopenhagę i szwedzkie Malmo. Każda 3 osobowa drużyna dysponuje własną łodzią, a podczas polowania, ze względów bezpieczeństwa, w każdym momencie na pokładzie musi znajdować się minimum jedna osoba.
W tym roku na Scorepna Cup wystartowało aż 107 zawodników i zawodniczek, w 35 trzyosobowych drużynach, bez podziału na kategorie.
Uczestnicy reprezentowali aż 15 państw z całego świata: Danię, Szwecję, Norwegię, Finlandię, Polskę, Łotwę, Rosję, Hiszpanię, Włochy, Francję, Republikę Południowej Afryki, Wielką Brytanię, Australię, Kubę oraz USA.
Relację z rundy jesiennej Drużynowych Mistrzostw Polski zacząć należy od podziękowań dla Prezesa. Grzesiu, gdyby nie twoje kilkumiesięczne dręczenie mojej osoby, niniejsza relacja pewnie nigdy by nie powstała :-)!
Rokowania, przed tymi zawodami nie były pomyślne, biorąc pod uwagę wyniki rundy wiosennej. W klasyfikacji drużynowej nasz team HunterSub2 zajmował piąte miejsce, w klasyfikacji indywidualnej było jeszcze gorzej :-(. Aż szkoda wspominać!!!!! Widoki na pudło były mizerne. Na szczęście w sporcie wszystko jest możliwe, a że żołnierz nigdy się nie poddaje i walczy do samego końca - runda jesienna przyniosła nieoczekiwany zwrot akcji.
Wracając jednak do początku, wyprawę na zawody zacząłem od odwiedzenia grobu naszego kolegi, Piotrka Kurowskiego, dla którego terenami łowieckimi były okoliczne jeziora, między innymi Ińsko i Woświn, które jak się później okazało, były areną zmagań łowców biorących udział w tych mistrzostwach. Przyjazd, szybkie zakwaterowanie w ośrodku wypoczynkowym Woświn i już można było wpaść w wir żartów i opowieści łowieckiej braci. Zawsze cieszy widok starych kompanów. Jak zawsze wieczorem odbyła się odprawa, na którą każdy czeka z niecierpliwością, by dowiedzieć się na którym akwenie odbędzie się rywalizacja. W tym roku, ze względu na słabą widoczność jeziora Woświn, padło na Ińsko. Był to dobry znak, bo Ińsko bywa dla mnie łaskawe. Jak się później okazało, tym razem również mnie nie zawiodło.

Zgodnie z przyjętą tradycją, każdy zwycięzca zawodów organizowanych przez Stowarzyszenie Spearfishing Poland powinien napisać artykuł opisujący swój start. Tradycyjnie zatem, choć z niemałym opóźnieniem, przedstawiam Wam mój pierwszy występ w sezonie 2018. A było tej wiosny wyjątkowo gorąco ….
Jak większość z nas, także i ja z niecierpliwością wyczekiwałem pierwszych wiosennych zawodów, rozgrywających się w naszych bardzo nieprzewidywalnych wodach śródlądowych. Choć wróciliśmy już z Danii, przywożąc jako Reprezentacja Polski całkiem przyzwoite trofea, nadszedł czas na nie mniej emocjonujące rozgrywki krajowe. Tegoroczną areną wiosennych zmagań zostały jeziora Lipie oraz Osiek, nieopodal Dobiegniewa.
Będąc w drodze na zawody zastanawiałem się, co zastanę na miejscu? Jechałem bowiem w zupełnie nieznany mi teren. Nigdy w tych jeziorach nie pływałem, ani nie polowałem. Zapowiadało się zatem bardzo ciekawie, ale nim jeszcze dojechałem na miejsce, pogodziłem się już z faktem pełnej porażki. Nieznana woda więc mogę trafić na pustynię. Jedno jednak założenie nie opuściło mnie aż do samego końca zawodów – po świetnej zaprawie w Danii trzeba maksymalnie wykorzystać dobrą formę i najlepiej od razu przestawić się w tryb „bojowy”.

W tym roku miało miejsce bezprecedensowe wydarzenie dla polskiego łowiectwa podwodnego. Po raz pierwszy bowiem, oficjalny reprezentant Polski zajął miejsce w pierwszej "trójce", a sukces ten odnieśliśmy w Danii, na międzynarodowych zawodach w łowiectwie podwodnym Langeland Cup 2018. Ale po kolei...
Na zawody Langeland Cup 2018 do Danii pojechała niemal cała, oficjalna Reprezentacja Polski. Ekipa w składzie: Jacek Malinowski, Maciej Jaworski, Krzysztof Cybulski, Krzysztof Spychalski, Maciej Janowski, Wojtek Musidłowski, Marek Ziomek, Tomek Chmielewski, Grzegorz Gołąbek. Poza oficjalną Reprezentacją Polski udział w zawodach wzięli dodatkowo Tomek Stelmach i Michał Paczkowski - nowy członek SSP oraz początkujący łowca podwodny. Większość z nas dotarła na miejsce kilka dni przed zawodami, żeby potrenować, poznać okoliczne "miejscówki" i jak najlepiej przygotować się do zawodów po okresie zimowym. Praktycznie pływaliśmy zarówno w dzień, jak i w nocy. Średnio po 3 godziny. Dodam, że łowienie z kuszą w nocy jest w Danii w pełni dozwolone pod warunkiem wyposażenia bojki w odpowiednie oświetlenie ostrzegawcze. Wolno także o tej porze polować na ryby łososiowate.
Trenowaliśmy zatem bardzo intensywnie, w międzyczasie odnosząc nasze osobiste sukcesy. Warte wzmianki były przede wszystkim: piękna 5,0 kg troć, złowiona przez Krzyśka Cybulskiego, ale także dwie ryby pozyskane z mojej kuszy: troć 3,1 kg i turbot 3,55kg. Poza tym w ramach przyłowu trafiały się nam stornie, gładzice, złocice i mniejsze turboty. Wszystko to podgatunki tzw. "ryb płaskich" oraz sporadycznie mniejsze dorsze i trotki.
Przez wszystkie dni treningu zmagaliśmy się z dość silnymi, jak na Danię, prądami podwodnymi, porywistym wiatrem i falami. Codziennie rano trzeba było na bieżąco planować kolejny dzień, uwzględniając kaprysy pogody i warunki wykluczające bezpieczne polowanie w niektórych rejonach wyspy.
Na szczęście pogoda była ogólnie bardzo słoneczna. Temperatura w dzień osiągała ponad 20 stopni i to zapewne spowodowało, że i temperatura wody znacznie się podniosła. Jeszcze przed wyjazdem oscylowała w okolicach 4-5°C, ale już po tygodniu często przekraczała 10°C. Byliśmy z tego powodu bardzo zadowoleni. Wcześniej obawialiśmy się, że długie pływanie w niskiej temperaturze może nam nieco przeszkadzać i częściowo ograniczyć nasz pobyt w wodzie.