Relację z rundy jesiennej Drużynowych Mistrzostw Polski zacząć należy od podziękowań dla Prezesa. Grzesiu, gdyby nie twoje kilkumiesięczne dręczenie mojej osoby, niniejsza relacja pewnie nigdy by nie powstała :-)!
Rokowania, przed tymi zawodami nie były pomyślne, biorąc pod uwagę wyniki rundy wiosennej. W klasyfikacji drużynowej nasz team HunterSub2 zajmował piąte miejsce, w klasyfikacji indywidualnej było jeszcze gorzej :-(. Aż szkoda wspominać!!!!! Widoki na pudło były mizerne. Na szczęście w sporcie wszystko jest możliwe, a że żołnierz nigdy się nie poddaje i walczy do samego końca - runda jesienna przyniosła nieoczekiwany zwrot akcji.
Wracając jednak do początku, wyprawę na zawody zacząłem od odwiedzenia grobu naszego kolegi, Piotrka Kurowskiego, dla którego terenami łowieckimi były okoliczne jeziora, między innymi Ińsko i Woświn, które jak się później okazało, były areną zmagań łowców biorących udział w tych mistrzostwach. Przyjazd, szybkie zakwaterowanie w ośrodku wypoczynkowym Woświn i już można było wpaść w wir żartów i opowieści łowieckiej braci. Zawsze cieszy widok starych kompanów. Jak zawsze wieczorem odbyła się odprawa, na którą każdy czeka z niecierpliwością, by dowiedzieć się na którym akwenie odbędzie się rywalizacja. W tym roku, ze względu na słabą widoczność jeziora Woświn, padło na Ińsko. Był to dobry znak, bo Ińsko bywa dla mnie łaskawe. Jak się później okazało, tym razem również mnie nie zawiodło.
Dodaj komentarz
Zgodnie z przyjętą tradycją, każdy zwycięzca zawodów organizowanych przez Stowarzyszenie Spearfishing Poland powinien napisać artykuł opisujący swój start. Tradycyjnie zatem, choć z niemałym opóźnieniem, przedstawiam Wam mój pierwszy występ w sezonie 2018. A było tej wiosny wyjątkowo gorąco ….
Jak większość z nas, także i ja z niecierpliwością wyczekiwałem pierwszych wiosennych zawodów, rozgrywających się w naszych bardzo nieprzewidywalnych wodach śródlądowych. Choć wróciliśmy już z Danii, przywożąc jako Reprezentacja Polski całkiem przyzwoite trofea, nadszedł czas na nie mniej emocjonujące rozgrywki krajowe. Tegoroczną areną wiosennych zmagań zostały jeziora Lipie oraz Osiek, nieopodal Dobiegniewa.
Będąc w drodze na zawody zastanawiałem się, co zastanę na miejscu? Jechałem bowiem w zupełnie nieznany mi teren. Nigdy w tych jeziorach nie pływałem, ani nie polowałem. Zapowiadało się zatem bardzo ciekawie, ale nim jeszcze dojechałem na miejsce, pogodziłem się już z faktem pełnej porażki. Nieznana woda więc mogę trafić na pustynię. Jedno jednak założenie nie opuściło mnie aż do samego końca zawodów – po świetnej zaprawie w Danii trzeba maksymalnie wykorzystać dobrą formę i najlepiej od razu przestawić się w tryb „bojowy”.
W tym roku miało miejsce bezprecedensowe wydarzenie dla polskiego łowiectwa podwodnego. Po raz pierwszy bowiem, oficjalny reprezentant Polski zajął miejsce w pierwszej "trójce", a sukces ten odnieśliśmy w Danii, na międzynarodowych zawodach w łowiectwie podwodnym Langeland Cup 2018. Ale po kolei...
Na zawody Langeland Cup 2018 do Danii pojechała niemal cała, oficjalna Reprezentacja Polski. Ekipa w składzie: Jacek Malinowski, Maciej Jaworski, Krzysztof Cybulski, Krzysztof Spychalski, Maciej Janowski, Wojtek Musidłowski, Marek Ziomek, Tomek Chmielewski, Grzegorz Gołąbek. Poza oficjalną Reprezentacją Polski udział w zawodach wzięli dodatkowo Tomek Stelmach i Michał Paczkowski - nowy członek SSP oraz początkujący łowca podwodny. Większość z nas dotarła na miejsce kilka dni przed zawodami, żeby potrenować, poznać okoliczne "miejscówki" i jak najlepiej przygotować się do zawodów po okresie zimowym. Praktycznie pływaliśmy zarówno w dzień, jak i w nocy. Średnio po 3 godziny. Dodam, że łowienie z kuszą w nocy jest w Danii w pełni dozwolone pod warunkiem wyposażenia bojki w odpowiednie oświetlenie ostrzegawcze. Wolno także o tej porze polować na ryby łososiowate.
Trenowaliśmy zatem bardzo intensywnie, w międzyczasie odnosząc nasze osobiste sukcesy. Warte wzmianki były przede wszystkim: piękna 5,0 kg troć, złowiona przez Krzyśka Cybulskiego, ale także dwie ryby pozyskane z mojej kuszy: troć 3,1 kg i turbot 3,55kg. Poza tym w ramach przyłowu trafiały się nam stornie, gładzice, złocice i mniejsze turboty. Wszystko to podgatunki tzw. "ryb płaskich" oraz sporadycznie mniejsze dorsze i trotki.
Przez wszystkie dni treningu zmagaliśmy się z dość silnymi, jak na Danię, prądami podwodnymi, porywistym wiatrem i falami. Codziennie rano trzeba było na bieżąco planować kolejny dzień, uwzględniając kaprysy pogody i warunki wykluczające bezpieczne polowanie w niektórych rejonach wyspy.
Na szczęście pogoda była ogólnie bardzo słoneczna. Temperatura w dzień osiągała ponad 20 stopni i to zapewne spowodowało, że i temperatura wody znacznie się podniosła. Jeszcze przed wyjazdem oscylowała w okolicach 4-5°C, ale już po tygodniu często przekraczała 10°C. Byliśmy z tego powodu bardzo zadowoleni. Wcześniej obawialiśmy się, że długie pływanie w niskiej temperaturze może nam nieco przeszkadzać i częściowo ograniczyć nasz pobyt w wodzie.
Szanowni Członkowie SSP!
Niniejszym uprzejmie informujemy, iż zgodnie z deklaracją nowego Zarządu oraz dzięki Waszej zgodzie na podniesienie składki członkowskiej, w dniu 14 kwietnia 2018 roku przeprowadziliśmy planowane zarybienie jeziora Chłop, materiałem zarybieniowym w postaci lina, w ilości 144 kg. A było to tak ….
ZAŁOŻENIA
Planując przeprowadzenie zarybienia, zasadniczą kwestią, oprócz zachowania wszystkich warunków formalnych, było wybranie takiego gatunku ryby, który zapewniłby największą skuteczność zarybienia oraz stosunkowo dobry przyrost, z jednoczesnym zachowaniem trudności odłowienia i dostępności materiału zarybieniowego. Ostatecznie wybór był bardzo prosty i wręcz oczywisty. Odrzuciliśmy gatunki, którymi nie wolno zarybiać z uwagi na znaczne szkody, jakie czynią w naszych rodzimych wodach. Odrzuciliśmy zatem amura, tołpygę oraz karpia. Nie wolno nimi zarybiać naturalnych zbiorników wodnych bez specjalnego zezwolenia. To ryby głównie na stawy hodowlane, żwirownie i różnego rodzaju wyrobiska. Obecnie odchodzi się już od zarybiania tymi gatunkami, a świadomość o ich wyjątkowo szkodliwym wpływie na środowisko (ekosystem wodny) jest coraz powszechniejsza i nawet dzierżawcy wód zaczynają prawidłowo kalkulować celowość takich zarybień. Suma także odrzuciliśmy, jako rybę typowo rzeczną, która w akwenach zamkniętych (zwłaszcza niewielkich) potrafi poczynić znaczne szkody w rybostanie. Został nam zatem karaś pospolity, szczupak oraz lin. Sandacza niestety nie było w operacie z uwagi na charakter zbiornika, ale jego także braliśmy pod uwagę. Z karasia zrezygnowaliśmy, bo trudno go kupić i jest to mało płochliwa ryba, przez co zostałaby szybko przetrzebiona przez szczupaka, z którego też zrezygnowaliśmy, gdyż młode osobniki łatwo złowić na sztuczne przynęty i zostałyby szybko odłowione przez wędkarzy. Został zatem lin, którego można kupić w formie materiału zarybieniowego, choć nie każde gospodarstwo zajmuje się jego chowem. Podjęliśmy zatem ostateczną decyzję – kupujemy lina.
Freediving w operze? Wydawałoby się, że to niemożliwe.
Agnieszka Kalska jako Syrena i Ireneusz Wojaczka, odtwórca alter ego głównego bohatera w sztuce "Legenda Bałtyku" w Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu.
W dniu 08.12.2017 r. miałem przyjemność zostać zaproszony na premierę spektaklu "Legenda Bałtyku". Po blisko 100 latach od światowej premiery spektakl Feliksa Nowowiejskiego powrócił na scenę Opery Poznańskiej. Spektakl jest uroczystym zwieńczeniem obchodów 140 rocznicy urodzin kompozytora, a o precyzyjne wykonanie partytury zadbał Maestro Tadeusz Kozłowski.
Scenariusz w kilku słowach przedstawiał się następująco. Przystań nad morzem w przeddzień Nocy Kupały. Po powrocie z połowu, młody rybak Doman kontempluje swoje uczucia do Bogny. Jego ukochana pojawia się na brzegu – młodzi zaczynają rozmowę. Rozdziela ich ojciec Bogny, Mestwin. Pojawia się Lubor, wiekowy handlarz bursztynów i kandydat na męża Bogny. Widząc Bognę i swojego ubogiego konkurenta, Lubor wysławia potęgę pieniądza. Przyjaciel Domana, Tomir, odpowiada mu pieśnią. W której duch młodości drwi sobie ze złota. Mestwin, który sprzyja zamożnemu kandydatowi do ręki córki, przerywa wywód i przypomina rybakom legendę o zatopionym mieście: córka króla grodu Winiety, Jurata, odrzuciła miłość gromowładnego Peruna i wyrzuciła otrzymaną od niego koronę morza w fale Bałtyku. Rozgniewany bóg wywołał burze, która zatopiła miasto na wieki. Zgodnie z legendą, klątwę może zdjąć jedynie śmiałek, który w Noc Kupały wyłowi koronę Juraty…
Do startu w norweskich zawodach wytypowano sześciu kadrowiczów oraz aktualnego Mistrza Polski – Tomasza CHMIELEWSKIEGO. W ostatniej chwili zrezygnowało dwóch dobrych zawodników - Krzysztof GREGOR oraz Robert RIVERA. Ostatecznie w pierwszej drużynie wystąpili: Jacek DYKTA, Maciej JAWORSKI, Jacek MALINOWSKI. W drugiej natomiast: Krzysztof CYBULSKI, Bogdan MARCZAK i Jan WIĘCŁAWSKI.
Poza kadrą, w klasyfikacji indywidualnej wystartował tegoroczny Mistrz Polski - Tomasz CHMIELEWSKI.
Skład pierwszej drużyny reprezentacji wybraliśmy wspólnie, po kilku dniach treningów, krótko przed zawodami. Uznaliśmy, że najlepszymi zawodnikami w danym momencie i jednocześnie najbardziej doświadczonymi w morskich łowach są dwaj Jackowie: DYKTA i MALINOWSKI oraz Maciej JAWORSKI. Cała trójka wielokrotnie trenowała w norweskich wodach oraz startowała w zawodach w Kristiansund, mając tym samym największe szanse na dobry, końcowy wynik.